Wydanie internetowe 2024
O zakupie sprzed (prawie) osiemdziesięciu laty
Od redakcji
Poniżej proponujemy przybliżenie „niezwykłej historii rosyjskiego słownika”, jak śp. Jacek Mierzwa nazwał niedokończoną opowieść o losach kupionego w 1945 roku przez Stanisława Mierzwę słownika rosyjsko-polskiego.
HISTORIA JEDNEGO SŁOWNIKA
Po śmierci Stanisława Mierzwy najstarszy brat Jacek udostępnił z archiwum ojca wybrane dokumenty (maszynopisy i fotografie) Andrzejowi Zakrzewskiemu1, który na ich podstawie opublikował m.in. w 1988 roku w "Tygodniku Kulturalnym" cykl artykułów zatytułowanych Pierwsze ROZMOWY (NR 42 z 16 X 1988), Powrót Witosa do Wierzchosławic (nr 43 z 23 X 1988), Ujawnienie – rozmowa z Rosjanami (nr 44 z 30 X 1988), Glosy do wspomnień cz. 1 (nr 45 z 6 XI 1988), Glosy do wspomnień cz. 2 (nr 46 z 13 XI 1988), Proces szesnastu (nr 47 z 20 XI 1988) przedrukowując wspomnienia S. Mierzwy. W ostatnim, w Procesie szesnastu znajdziemy interesujący nas fragment dotyczący słownika:
Fragment tekstu artykułu Andrzeja Zakrzewskiego pt. Z archiwum Stanisława Mierzwy (6). Proces szesnastu (Tygodnik Kulturalny, nr 47. Warszawa, 20 listopada 1988)
Przespaliśmy się w tym lokalu jakoś i rano, po lekkim posiłku, wybraliśmy się, wyznaczeni na rozmowy, Bagiński, Bień, i ja do Pruszkowa, na miejsce spotkania z delegatami innych stronnictw. Było jeszcze trochę czasu do wyjazdu z Warszawy, więc zająłem się przeglądem stoisk z książkami na ulicy, bo tych namnożyło się wiele. Pomysłowi, byle gdzie ustawiali byle jaki sklecony z desek stół i rozkładali na nim książki, wydobyte z piwnic ludzkich, z rozbitych mieszkań. Byle coś zarobić, byle handel szedł i nowe życie na gruzach stolicy. Stwierdzaliśmy wszyscy wielką żywotność i obrotność mieszkańców zburzonej, lecz nie zamarłej Warszawy. A że zawsze interesowały mnie obce języki, kupiłem tanio słownik niemiecki, gramatykę francuską, no i o dziwo, był dość podniszczony, ale na cienkim papierze wydany słownik rosyjski. Nie znalem tego języka i nigdy nie miałem zamiaru uczenia się go, ale obecnie, gdy przyszli ci „ruscy” do nas i zapewne długo tu pozostaną, trzeba ten słownik kupić. Może mnie posłużyć i dzieciom. Spakowałem wszystko do teczki, którą nosiłem zawsze ze sobą, bo tyle miałem tylko własnej „ruchomości” poza ubraniem na sobie. Resztę niebogatą zresztą, straciłem w czasie powstania. Dzisiejszy nabytek powiększył tę moją własność prywatną, którą miałem w stolicy zawieźć wkrótce do Krakowa, po skończonych rozmowach.
Koledzy wyjechali z Warszawy wcześnie rano, by jeszcze wpaść do swoich domów, Bagiński do Nowej Wsi, Bień do Milanówka. O oznaczonej godzinie zaczęli się schodzić zaproszeni na dzisiejsze spotkanie. Bagiński przyjechał w butach z cholewami, bo w takich po powstaniu chodził, niby że błota na wsi pełno, może i dla podkreślenia, że chłopów reprezentuje, czasem bronił się przed dokuczaniem, że takie zdobył i musi w nich chodzić. Ale, że dziś taka uroczystość, przebrał je na płytkie czyjeś pantofle, oddając cholewiaki na krótko komuś blisko stacji na przechowanie. Inny delegat, głośny jako adwokat i polityk warszawski Stypułkowski, wybrał się w lekkich pantoflach i lekkim pruszniku, że przecież słońce świeci, starał się imponować innym elegancją warszawiaka, przystojnego młodzieńca. Inni, jak kto mógł, nałożyli na siebie podniszczone jesionki, nawet płaszcze zimowe.
Fragment tekstu artykułu Andrzeja Zakrzewskiego pt. Z archiwum Stanisława Mierzwy (6). Proces szesnastu (Tygodnik Kulturalny, nr 47. Warszawa, 20 listopada 1988)
Oczekiwanie na coś, co miało nastąpić, przeciągało się. Mieliśmy się zebrać na stacji kolejki dojazdowej w Pruszkowie i oto jesteśmy już wszyscy, bo 13-tu, i nikt nie przewiduje przybycia dalszych swoich kolegów. Są delegaci ludowców, narodowców, socjalistów, chadeków, i demokratów. Ktoś tu miał po nas przyjść i zaprowadzić nas na miejsce, skąd mieliśmy jechać na rozmowy do sztabu marszałka Żukowa, takie informacje przekazały łączniczki Delegatury każdemu z nas.
W niedatowanym komentarzu odnośnie tekstu artykułu A. Zakrzewskiego, przeniesionego z maszynopisu Stanisława Mierzwy, brat Jacek napisał: całą swoją „ruchomość”, czyli skórzaną teczkę wraz z jej zawartością, o której Stanisław Mierzwa pisał – dodatkowo obciążoną zakupionym przez niego słownikiem rosyjsko-polskim zabrał na uzgodnione rozmowy z Rosjanami w podwarszawskim Pruszkowie... I dalej: …Czytając ojca „Zapisek” można sobie wyobrazić, że i wcześniej słownik, nim nabył go mój ojciec, znajdować się musiał w sytuacjach ciężkich, może nawet i dramatycznych. Przecież tak jak mój ojciec, tylko może w odmiennych zakątkach bombardowanej i przez 63 dni płonącej Warszawy przetrwał dramat Warszawskiego Powstania. Można się domyślać, że zanim znalazł się w mojego ojca rękach, jakimś szczęśliwym trafem przetrwał ten straszliwy okres leżąc na biurku lub bibliotecznej półce w mieszaniu jakiegoś naukowca… profesora… Ale można też sobie wyobrazić, że sprzedawca znalazł go w zniszczonym niemiecką bombą cudzym mieszkaniu… A potem wystawił na sprzedaż...
… Kolejny okres dalszej, bezpośredniej bliskości słownika z moim ojcem, oznaczony został smutnymi, wspólnymi pobytami w srogich i złą sławę mających więzieniach, najpierw – rosyjskim „Na Łubiance”, a później w polskich – we Wronkach i Warszawie „Na Rakowieckiej”, gdzie mój ojciec „odsiadywał” niesłusznie skazujące go wyroki najpierw wojskowego sądu rosyjskiego, a potem polskich wojskowych sądów.
Podobnie jak Jacek ja również nie byłem pewien, czy władze moskiewskiej Łubianki pozwoliły ojcu korzystać z zakupionego wcześniej słownika. Wydaje się jednak że tak, a brak znaków cenzury można chyba tłumaczyć zwykłym niechlujstwem i arogancją strażników kontrolujących aresztowanych, a następnie skazanych i osadzonych w więzieniu.
Okładka i strony tytułowe słownika rosyjsko-polskiego wydanego w Moskwie w 1933 roku
(fot. Jarosław Turski)
Po odbyciu kary w Łubiance ojciec wraz z całą swoją „ruchomością” do Polski wyjechał 5 sierpnia 1945 pociągiem relacji Moskwa–Brześć–Warszawa, uzyskując wcześniej z Ambasady R.P. (tak dawniej pisano) TYMCZASOWE ZAŚWIADCZENIE (datowane: Moskwa, 30 VII 1945), upoważniające do udania się do Polski na pobyt stały, i pożyczając w Ambasadzie pieniądze na zakup biletu kolejowego. Jak duża była to pożyczka dowiadujemy się z dowodu jej spłaty 23.08.1945 w kasie Narodowego Banku Oddział Warszawa-Praga.
Potwierdzenie spłaty pożyczki zaciągniętej w Ambasadzie RP w Moskwie na zakup biletu kolejowego
(fot. Wojciech Mierzwa)
Zakupiony na bazarze w Warszawie słownik rosyjsko-polski niedługo po przywiezieniu go z ZSRR do Polski ponownie towarzyszył ojcu w więzieniu, tym razem w polskim.
W dalszej części komentarza na temat wędrówki słownika brat Jacek wspominał: …Wcześniej o słowniku tym wiedziałem tylko tyle, że ojciec wykorzystywał go do nauki rosyjskich słów w czasie ponad siedmiu lat pobytu w różnych PRL-owskich więzieniach, w tym prawie sześciu lat w więzieniu we Wronkach. Szczególnie był on mu przydatny, jako jedyny udostępniony przez więzienne władze materiał do czytania w czasie wieloletniego pobytu w jednoosobowej celi wronkowskiego więzienia. Czytanie słownika i w ten sposób nauka rosyjskiego języka była ratunkiem przed psychicznym załamaniem się mojego ojca odbywającego niezasłużoną, wieloletnią karę, w tym tak niezwykle ciężkim więzieniu. W więzieniu przeznaczonym przez PRL-owskie władze dla przeciwników politycznych – wrogów wdrażanego przez nie w Polsce komunistycznego ustroju.
O tym, jak pomocny był ten słownik mojemu ojcu, w tym okrutnym więzieniu, dowiedziałem się później, zarówno od ojca jak i od matki, która słownik ojcu do więzienia przesłała, a więzienne władze po jego ocenzurowaniu skazanemu udostępniły. Rzeczowy dowód cenzury słownika w więzieniu we Wronkach zawiera jego wstępna strona na której widnieje pieczątka i podpis cenzora...
Po wyjściu z więzienia ojciec wielokrotnie posługiwał się zwróconym mu słownikiem, chociaż coraz częściej korzystał z wiedzy dzieci nieźle już znających język rosyjski z obowiązkowej nauki w szkołach. W 2015 roku słownik oraz dokumenty związane z podróżą ojca z Moskwy do Polski oficjalnie przekazaliśmy wspólnie z bratem Jackiem jako dar rodziny Mierzwów do Muzeum Armii Krajowej im. gen. Emila Fieldorfa „Nila” w Krakowie. W archiwum Muzeum zapisano je jako:
- Słownik rosyjsko-polski Stanisława Mierzwy ps. "Słomka", używany w czasie Procesu Szesnastu (sygnatura MAK/MP/3478),
- Zaświadczenie Ambasady RP w Moskwie wystawione na nazwisko Stanisława Mierzwy, 30.07.1945 (MAK/MP/3479),
- Travel Company USSR Intourist nr 13300 – bilet kierunek Moskwa-Brześć, 5.08.1945 (MAK/MP/3558),
- Potwierdzenie odbioru kwoty 1000 zł Nr A 1090597 na nazwisko Stanisław Mierzwa, 23.08.1945 (MAK/MP/3559),
- Pokwitowanie Nr 008900, 7.08.1945 na kwotę 45 rubli [zakup miejscówki na odcinku Brześć-Warszawa – WM] w języku rosyjskim (MAK/MP/3560),
- Tymczasowe Zaświadczenie Ambasady RP w Moskwie Nr 1153, Moskwa, 30.07.1945, wystawione na nazwisko Stanisława Mierzwy (MAK/MP/3586).
Dzięki życzliwości Dyrekcji Muzeum Armii Krajowej wszystkie przekazane pamiątki zostały pięknie wyeksponowane w gablocie na stałej wystawie, za co jesteśmy Dyrekcji i wszystkim pracownikom Muzeum ogromnie wdzięczni. Początkowo w gablocie prezentowany był tylko słownik, a później dołączono pozostałe darowizny.
Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, 25.11.2015. Jacek Mierzwa (po lewej) i Wojciech Mierzwa przed gablotą z opisywanym słownikiem – po podpisaniu umowy o przekazaniu do Muzeum dokumentów ze zbiorów Stanisława Mierzwy (fot. w zbiorach Wojciecha Mierzwy) |
Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, 27.09.2016. Nowa gablota z ekspozycją uzupełnioną o dokumenty (fot. Wojciech Mierzwa) |
Fragment stałych ekspozycji w Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, stan obecny (IV 2024) (fot. Jarosław Turski) |
Wojciech Mierzwa
Kraków, w kwietniu 2024 roku
1O Andrzeju Zakrzewskim na stronie internetowej https://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Zakrzewski_(1941%E2%80%932000) napisano:
Andrzej Zakrzewski (ur. 22 sierpnia 1941 w Warszawie, zm. 10 lutego 2000 tamże) – polski historyk, polityk, dziennikarz, publicysta, minister kultury i sztuki, a następnie minister kultury i dziedzictwa narodowego w rządzie Jerzego Buzka, poseł na Sejm III kadencji. Syn Stefana. W 1967 ukończył studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych.
Od 1967 pracował na stanowisku adiunkta w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk. W latach 1972–1973 był sekretarzem naukowym Komitetu Nauk Historycznych PAN, w latach 1979–1981 zastępcą dyrektora Zakładu Historii Ruchu Ludowego. Od 1971 do 1977 pełnił funkcję kierownika działu historii w „Nowych Książkach”. W latach 1979–1983 był członkiem pierwszego Konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość”. Od 1980 do 1981 pełnił funkcję sekretarza Komitetu Porozumiewawczego Stowarzyszeń Twórczych i Naukowych.
W latach 1991–1995 pracował w Kancelarii Prezydenta RP Lecha Wałęsy na stanowiskach podsekretarza stanu, sekretarza stanu i ministra stanu. Kierował Biurem Obsługi Politycznej Prezydenta RP oraz Radą ds. Stosunków Polsko-Żydowskich. Zasiadał w prezydenckiej radzie ds. kultury oraz w radzie nadzorczej Polskiej Agencji Informacyjnej.
W latach 1979–1981 należał do Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. W latach 1995–1998 działał w Ruchu Stu, a od 1998 był członkiem Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego. W wyborach parlamentarnych w 1997 został wybrany posłem na Sejm III kadencji z listy Akcji Wyborczej Solidarność w okręgu warszawskim.
Należał do Polskiego Towarzystwa Historycznego (sekretarz generalny PTH w latach 1976–1982), Polskiego Towarzystwa Socjologicznego i Polskiego Towarzystwa Nauk Politycznych.
26 marca 1999 został powołany na stanowisko ministra kultury i sztuki w rządzie Jerzego Buzka. Doprowadził do przemianowania resortu w Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zmarł w trakcie sprawowania urzędu.
Pochowany na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie (kwatera 11/6/31).