Wydanie internetowe 2024
Wspomnienie przywołane podczas porządkowania archiwaliów
70 LAT TEMU…
Poznałem ojca…, ale po kolei. Rok 1953 obfitował w wielkie wydarzenia. Wiele działo się w dalekich krajach i w Europie, wiele wydarzyło się w naszym kraju. A w naszej rodzinie? – życie toczyło się „normalnie”, tzn. starsze rodzeństwo myślało o obowiązkach szkolnych, i pomagało matce w robotach chałupniczych dających mizerne środki na przeżycie. Nawet po wielu latach każde z nas, czworga dzieci Heleny i Stanisława, niechętnie wracało myślami do tamtych dni gdy wszyscy cierpieliśmy ogromną biedę. Najmniej dokuczliwą była dla mnie, gdyż jako dziecko nie rozumiałem wielu spraw i smuciłem się jedynie niedostatkiem jedzenia oraz brakiem ubrań odpowiednich do pory roku.
Kraków, 1951. Bracia Wincenty (po lewej) i Wojciech Mierzwowie przed kamienicą przy ul. B. Zaleskiego nr 6 w Krakowie (fot. w zbiorach Wojciecha Mierzwy) |
Kraków, 1952. Na użyczonej rodzinie działce najmłodszy z Mierzwów „pomaga” matce i rodzeństwu podczas wykopków ziemniaków (fot. w zbiorach Wojciecha Mierzwy) |
Przejmując i porządkując archiwum śp. ojca przeczytałem kilkanaście datowanych na rok 1953 dokumentów oraz listów do niego, do więzienia we Wronkach i od niego do rodziny, nawet po latach budzących we mnie grozę. To z nich dowiadywałem się o sprawach, których nie znałem będąc dzieckiem, o których rodzice także niewiele opowiadali. Wybrane dwa pisma urzędowe oraz dwa listy pragnę zacytować w całości i dołączyć do nich moje króciutkie wspomnienie z tamtego pamiętnego roku.
Dwa dokumenty z archiwum Stanisława Mierzwy przekazane do Instytutu Pamięci Narodowej, gdzie zachowano je opatrując sygnaturą IPN Kr 939/59
Do
Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego
Wydział Więziennictwa w Warszawie
Podpisana Helena Mierzwa zamieszkała Kraków ul. Boh. Zaleskiego 6/12 zwraca się z następującą sprawą: Mąż mój Stanisław Mierzwa odbywa siódmy rok karę więzienia (we Wronkach) zasądzony wyrokiem Woj. Sądu Rej. w Krakowie we wrześniu 1947 r. na 10 lat więzienia.
Jest chory na osłabienie mięśnia sercowego, chorobę, która w każdej sekundzie, może się stać przyczyną śmierci, oprócz tego chory jest na chroniczne zapalenie woreczka żółciowego. Obydwie te choroby nabył w więzieniu.
Mąż mój jest ojcem czworga nieletnich dzieci w wieku od lat 15 do 6-ciu. Dzieci te pragną żywego go oglądać. Dn. 20/I 1953 zwróciłam się z prośbą do Ob. Naczelnika Więzienia we Wronkach o to, aby zezwolił na przesłanie mężowi memu witamin wzmacniających organizm tyloletnim więzieniem wyczerpany oraz lekarstw na męża choroby. Otrzymałam odpowiedź odmowną z dn. 3/II 1953.
Ponieważ chodzi tu nie tylko o zdrowie, ale o życie ojca czworga dzieci, przeto zwracam się z prośbą do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego o zezwolenie na przesłanie mężowi memu Stanisławowi Mierzwie witamin oraz lekarstw wzmacniających serce oraz lekarstw łagodzących zapalenie woreczka żółciowego we wszystkich formach a także w zastrzykach.
Proszę też o wydanie polecenia, aby Ob. Naczelnik Więzienia we Wronkach zgodził się taką przesyłkę przyjąć dla mojego męża.
Oczekując w tak ważnej dla mnie sprawie przychylnej odpowiedzi
Pozostaję z poważaniem
Helena Mierzwa
– – – " – – –
Początkowy fragment listu Heleny Mierzwy do męża Stanisława więzionego we Wronkach
(skan w zbiorach Wojciecha Mierzwy)
16/VI/953
Kochany Stasiu
List Twój smutny przed dwoma dniami otrzymałam. Żebym to mogła coś pocieszającego Ci napisać, z tym sercem to popytuję się lekarzy, mówią że to z wyczerpania, ale że to jest do uleczenia i że z chorym sercem ludzie żyją dziesiątki lat, tam przecież żadnych wysiłków nie podejmujesz, bylem Cię nie martwiła, no smutne moje życie, tak mi się zdawało, dzieci podrosną, pomogą, dzieci podrosły, a mnie jeszcze ciężej, każde zaczyna mieć swoje sprawy, swoje indywidualne, nawet egoistyczne interesy, zamiast sił dośrodkowych wyrastają siły odśrodkowe, a ty matko zapracuj się wszystka, gódź to wszystko, ponad siły dwojga rodziców, a nie dopiero jednego, są chwile, że porwałabym sznurka i skróciła tę mękę, ale cóż zostaną sami i wszy ich zjedzą? Wczoraj tak mi dogryźli, że ostatnią siłę woli wytężałam, aby tego nie robić. Najgorsze zawsze niedziele, tysiące pretensji, każdy żąda coś innego, a ja wyczerpana pracą tygodnia na nogach się słaniam. Jedno mi sił dodaje, że się uczą i że z tym nie mam żadnych kłopotów. Jackowi dobrze poszło, Wicek teraz zdaje bo tak teraz jest z klasy do klasy i doskonale mu idzie. Dziś pójdę do prokuratora, dowiedzieć się co z tym ubraniem, to jechałabym do Ciebie i zaraz zabrała. Tak bazgrzę, ale tak mam praniem ręce zmęczone, że utrzymać pióra nie mogę. O ile możliwości zwracaj się myślą do tego wszystkiego co było wesołe z dawnych czasów, o tym, jak mnie jest nie myśl, bo nic nie wymyślisz, żeby mię jako słuchali i żebym jako tako zdrowa była – to będę jedną dziurę drugą łatać i popychać naprzód. Następny rok szkolny będzie dla mnie lżejszy, jak Cię zamknęli, to w ogóle nie myślałam nawet o tem żeby dzieci kształcić, a jednak potrafiłam im dać więcej niż w innych rodzinach oboje rodzice
zsyła, ten Bóg krzyże, ale dodaje sił do dźwigania
pa Matka
Końcowy fragment listu Heleny Mierzwy do męża Stanisława więzionego we Wronkach
(skan w zbiorach Wojciecha Mierzwy)
Jak poznałem ojca? – pierwszy raz widziałem go w więzieniu… Matka na widzenie w więzieniu we Wronkach zabrała mnie aby ojciec na własne oczy zobaczył, że urodziła mu syna. Ja oczywiście tego nie pamiętam i znam tę wizytę tylko z opowiadań rodziców; rzekomo po odwinięciu mnie przez matkę z pieluch zachowałem się niestosownie do powagi miejsca…
Stanisław Mierzwa na jednym z pierwszych zdjęć wykonanych po wyjściu z więzienia w 1953 roku (fot. w zbiorach Wojciecha Mierzwy) |
Natomiast spotkanie po wyjściu z więzienia w 1953 roku zapamiętałem już dobrze. Razem z siostrą Jadwigą byliśmy u dziadków Ściborowskich w Kościelnikach i któregoś dnia, późnym popołudniem przyjechała matka ze starym siwym panem. Jego twarz i całą postać pamiętam do dzisiaj, a także landrynki. Otóż ten pan dał mnie i siostrze po dość sporej papierowej torbie kolorowych landrynek. To był nasz ojciec. Z tego spotkania zapamiętałem i to, że razem z siostrą w kuchni gdzie spaliśmy na łóżku sąsiadującym z łóżkiem dziadka, naprzeciw kuchennego pieca węglowego, po ciemku (babcia dość wcześnie gasiła lampę naftową) prawie do świtu chrupaliśmy te landrynki. Kolejne późnojesienne i zimowe spotkania w 1953 roku już w mieszkaniu przy ul. Zaleskiego były mniej przyjemne – ciągłe poprawianie „kulfonów” w nauce pisania liter i cyfr, rachunki, uczenie się na pamięć wierszyków, nauka czytania… Było ciężko ale opłaciło się (wiele razy w dorosłym życiu zastawiałem się czy aby na pewno?) gdyż mgr Tadeusz Wroński, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Krakowie po rozmowie z ojcem i sprawdzeniu mojej „wiedzy” wiosną następnego roku przyjął mnie od razu do drugiej klasy. Wcześniej tę szkołę ukończyli bracia Jacek i Wincenty, a siostra Jadwiga uczęszczała do sąsiadującej przez podwórko „Osiemnastki”. Tak zapamiętałem rok 1953.
W rodzinnych zbiorach dotychczas nie odnalazłem fotografii rodziców i rodzeństwa z 1953 roku. Prezentowane już wcześniej w artykule poświęconym siostrze Jadwidze (http://www.mierzwa.org.pl/index.php/rodzinnik-m/wydanie-internetowe-2023/2-dziay/rodzinnik/378-dzisiaj-obchodzilaby-80-rocznice-urodzin) zdjęcia z niedzielnej wycieczki w 1954 lub 1955 roku na Kopiec Kościuszki są prawdopodobnie pierwszymi wspólnymi zdjęciami Stanisława Mierzwy (fot. 1-3) po wyjściu z więzienia razem z dziećmi: Jadwigą Wandą (1-3), Wojciechem (1-2), Jackiem Stanisławem (1-2) i Wincentym (3) (fot. w zbiorach Wojciecha Mierzwy).
1 | 2 | 3 |
Wojciech Mierzwa
W Krakowie, w grudniu 2023