Wydanie internetowe 2024
Wspomnienia Stanisława Mierzwy
RODZINNE ZLECENIA W. WITOSA
Początkowy fragment maszynopisu St. Mierzwy (maszynopis w zbiorach Wojciecha Mierzwy)
W czasie pobytu Witosa w szpitalu w Krakowie, odwiedzali go od czasu do czasu, przyjeżdżając z Tarnowa, wnuczka Janka [Joanna – red.] lub wnuk Wicek, gdy matka ich, Masiowa, jeszcze nie wróciła z obozu do kraju. Dziadek się cieszył wnukami i gwarzył z nimi, wypytując się, jak żyją, co robią.
Jednego dnia, po obiedzie, kiedy Witos dobrze się jeszcze jakoś czuł i gdy zjawił się wnuk Wicek, rzekł do niego: „Słuchaj no Wicek, jesteś młody i lekkomyślny, słyszę, że nie chcesz się uczyć, martwię się, co z ciebie będzie, co ty będziesz robił w życiu i kim będziesz. Musisz się zmienić, a gdy mnie braknie, masz słuchać rady pana magistra i kierować się jego zdaniem, musisz mieć do niego zaufanie, zawsze ci pomoże i doradzi. jak żyć, jak trzeba pracować w życiu. Bez tego człowiek będzie niczym. Będziesz o tym pamiętał?”. Biedny wnuk, który wobec starego dziadka był zawsze wystraszony i potulny, szybko wyrecytował obietnicę, iż tak będzie postępował, jak dziadek powiedział i pana magistra będzie słuchał.
Było mi przykro, że Witos tak potraktował młodego chłopca przy mnie, że to może go zrazić do mnie, dla niego obcego człowieka, którego dziadek ustanawia jakby opiekuna czy nadzorcę jego życia, ale z drugiej strony byłem i ja zaskoczony, powiem, mile zaskoczony takim zleceniem, wciągającym mnie przez Witosa do spraw rodzinnych, dowodem zaufania, że taką misję spełnię, choć się wcześniej nie spytał, czy mi to odpowiada i czy gotów jestem podjąć się jej wobec jego wnuka. Widać był przekonany o tym, że taką rolę przyjmę i spełnię, bo taka była jego wola, przekonanie, że do tego się nadaję. Nie przypuszczał, iż odmówię tej posługi, że zawiodę jego zaufanie, po wielu latach współpracy z nim i poczynionych dotąd obserwacji tej współpracy.
Żeby złagodzić napięcie, wywołane tą sceną, przykrą dla młodego, wyraziłem z lekkim humorem, iż na pewno wnuk Wicek rozumie troskę dziadka o jego przyszłość i będzie się uczył, jak miną rodzinne kłopoty, powróci matka do domu, bo przecież okupacja i wypadki w rodzinie, nie ułatwiały normalnej nauki, bo i życie było nienormalne. Chętnie będę mu służył radą, jeśli będzie jej potrzebował, a w ogóle będę się cieszył, jeśli zechce się ze mną kontaktować częściej, bo dotąd mało się znaliśmy. Jakoś napięta atmosfera odprężyła się i zaczęliśmy rozmowę na inny temat, a tych było do omawiania zawsze wiele. Informowałem Witosa, co się dzieje w terenie, o wyjazdach do Warszawy, gdzie bywałem dość często na posiedzeniach NKW itd. Odpowiadałem na jego pytania, bo w okresach lepszego samopoczucia, interesował się wielu sprawami, politycznymi, organizacyjnymi itd.
Stanisław Mierzwa przeglądający wraz z przyjaciółmi eksponaty dla Muzeum Wincentego Witosa, prawdopodobnie w 1965 roku. Siedzą (od lewej) – NN, Stanisław Mierzwa, stoją (od lewej) – Stanisław Kopeć, Wincenty Stawarz, wnuk W. Witosa (pochylony) i Stefan Kapturkiewicz (fotografia z archiwum Stanisława Mierzwy przekazana do IPN, gdzie opatrzono ją sygnaturą IPN Kr 662/54)
Przemarsz z kościoła parafialnego na uroczystości odsłonięcia popiersia Wincentego Witosa przed Uniwersytetem Ludowym w Wierzchosławicach w dniu 12 września 1982 r. Na pierwszym planie (od lewej): Wincenty Stawarz (wnuk Wincentego Witosa), Stanisław Mierzwa, Joanna Steindel (wnuczka Wincentego Witosa), NN, z kwiatami prezes Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Wincentego Witosa w Wierzchosławicach Franciszek Kieć (fotografia z archiwum Stanisława Mierzwy przekazana do IPN, IPN Kr 662/303)
Tu muszę zaznaczyć, iż ta obietnica młodego wnuka, że będzie korzystał z rady dziadka, spełniła się na tyle, iż przez całe lata dobrze żyjemy obaj, że dotąd darzy mnie zaufaniem, zwierza się z kłopotów i pomaga mi chętnie w załatwianiu wielu spraw, związanych z historią dziadka Witosa, spraw rodzinnych.
Stanisław Mierzwa
Kr. 13 III 1985 r.