Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Spisane opowiadania rodziców i dziadków

 

Zatarg z dworem i skarga chłopów do cesarza Franciszka Józefa

 

Od dłuższego czasu trwał zatarg między chłopami kościelnickimi a dworem o błonie kościelnickie. Był to okres tzw. „darcia pastwisk”, podobno w innych wsiach chłopi tę walkę życiem przypłacali.

Chłopi bronili się jak mogli, posyłali do władz skargi, ale jak to mówią „pies psu ogona nie ugryzie”, skargi zostawały bez skutku, bo hrabia umiał sobie w urzędach poradzić. Doszło do tego, że pewnego dnia wyjechali z pługami dworscy fornale i błonie „za gościńcem” zaczęli orać w zagony, które się lata ostały. Na błonie wyległa ludność i fornali od orki odegnała, ale widocznem było, że należy jakiegoś mocniejszego sposobu szukać, jak skarga do władz.

Wtedy na Cle kierownikiem Komory Celnej Austryjackiej był jakiś Wiedeńczyk, bardzo chłopom w tym sporze ze dworem przychylny i on to chłopom kościelnickim doradził, że nie ma innej rady, tylko jechać osobiście ze skargą do cesarza. Zwołano gromadę, no i uchwalono ten wyjazd. Gromada wybrała z pomiędzy siebie najprzystojniejszych, mądrych  i  wygadanych  chłopów,  a  to:  Tkaczyka  Walka  -  wójta,  Tereszczyka  Jana podwójciego i Wilka/Cięciaka i oni to wybrali się z napisaną przez owego „filanca” po niemiecku prośbą do Wiednia, do cesarza. Widocznie był to czas letni, bo wybrali się w kiklach wystrojeni, wyprasowani, ogoleni, buty wyczyszczone, aż blask bił od nich. Otrzymali do Krakowa podwodę, wieś ich odprowadziła aż za Topolówkę, niemal pod sam krzyż.

Do Wiednia szczęśliwie dojechali, ale bardzo długo musieli się dopraszać o audiencję, aż wreszcie ją otrzymali. Naprzód podobno poddano ich ścisłej rewizji., tak że w samych koszulach i „gaciach”, boso musieli długo czekać, aż ich wierzchnia odzież przejdzie przez rewizję. Wreszcie wpuszczono ich do olbrzymiej sali tronowej, gdzie już cesarz czekał ich na tronie. Pochwalili u wejścia Pana Boga i padłszy na kolana, tak już na klęczkach szli do tronu. Kiedy już byli niedaleko cesarz wyciągnął do nich dłoń i powiedział kiepską, widać było że naprędce nauczoną polszczyzną „A witajcie Krakowianie” i po dłuższej pauzie „Powstańcie moje dzieci” jakby za kimś te słowa powtarzał i dał znak ręką aby powstali. Chłopi ucałowali ręce cesarza, teraz już mówił po niemiecku, ale tłumacz w mig im to wszystko tłumaczył. „Już wiem co was boli, czytałem waszą prośbę i nim wrócicie do domu, będzie załatwione o co prosicie”. Następnie przez tłumacza wypytywał cesarz każdego chłopa z osobna o jego rodzinę, czy ma dzieci, o gospodarstwo, nawet o sąsiadów, jak wieś wygląda, jakby go to akurat na świecie najbardziej obchodziło. Chłopi zdawali sobie sprawę z chytrego postępowania cesarza, nie mniej jednak byli przyjęciem przejęci. Rzeczywiście wcześniej niż oni z Wiednia wrócili, przyszło polecenie do dworu, że gromadzkiego błonia zabierać nie wolno.

Po przyjeździe hrabia zawezwał „delegację” do pałacu i poczęstował ich wszystkich winem, ale nie w sieni jak to zawsze bywało, lecz wziął ich na górę do swoich pokoi, co się chłopom nie zdarzało, jak kogoś z ważnych gości. Wypytywał się chłopów o szczegóły i widać było, że nawet rad był, że tacy odważni chłopi we wsi się znaleźli, a oni opowiadali mu dokładnie swoje wszystkie przygody. Dolewał im wina, klepał ich po ramionach i raz wraz wykrzykiwał „Zuchy z was, zuchy”... Gromada po dziś dzień jest dumna z tego czynu i z pokolenia na pokolenie z dumą przekazuje historię tej odważnej walki przodków z dworem.

Na tej jednej sprawie walka chłopów z dworem się nie kończyła. Chłopi z Krzemionek też mieli błonie, które od północy ograniczała rzeka, od wschodu chłopskie granice, od południowej droga, ale od zachodu błonie graniczyło z łąką dworską Podkosiem. Hrabia ogromną chrapkę miał i na to błonie, aby go do łąki Podkosia przyłączyć i na ten temat były rozmowy hrabiego z chłopami, a kosiarze stale się pchali ku błoniu i były częste zatargi. Chłopi zatem wykopali rów w granicy, obsadzili topolami i kłótnie ustały.

 

Helena Ściborowska-Mierzwina

 

Powrót do spisu treści nr 7

Free business joomla templates