Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!


O rodzinie Gruszków

 „Bez przodków jesteś jak wyrwana roślina,
 rzucona na uschnięcie.
Gdy czujesz za sobą ich siłę, to tak,
 jakbyś rósł w lesie z innymi drzewami.
Jedne są stare i już się przewracają, inne młode,
dopiero rosną, ale to jest Twój las…”
/St. Pieniążek/

KAŻDY MA PRZODKÓW, NIEWIELU O NICH WIE (2)

W artykule z 25 stycznia 2015 r. pt. KAŻDY MA PRZODKÓW, NIEWIELU O NICH WIE… zawierającym zapis zebranych wówczas informacji o Rodzinie Gruszków, z której pochodziła moja mama Władysława Gajda z d. Gruszka, postawiłam pytanie dotyczące akt urodzenia dwóch Łucji: która z nich to moja prababcia? Odpowiedź znalazłyśmy z moją siostrą Dorotą 9 kwietnia 2015 r. w Archiwum Państwowym w Krakowie, mieszczącym się przy ul. Grodzkiej 52. Przeglądając zgromadzone tam akta natknęłyśmy się między innymi na metrykę ślubu (nr 31 str. 92 z 1881 r.) Karola Gruszki z Łucją Ryńcą.

Karol Gruszka (l. 25 - syn Franciszka Michała Gruszki i Anny z Ziętarów) i Łucja Ryńca (l. 21) - córka Kacpra Ryńcy (syna Wawrzyńca i Marianny z Gajdów) i Agaty z Krzemieńskich (rodzice nieznani) w obecności Józefa Czerneckiego i Ignacego Rojewskiego (l. 35) z Posiłowa zawarli związek małżeński 19 września 1881 r. w kościele parafialnym pw. Św. Wojciecha w Kościelcu.

1

Mamy więc potwierdzenie, że żona Karola Gruszki Łucja, urodziła się 9.12.1860 r. w Posiłowie (akt nr 136 str. 152), a jej mąż Karol 20.01.1858 r. w Sieradzicach (akt nr 7 str. 74) - metryki skopiowałam ze strony Internetowej www.metryki.genealogia.pl

2

3

Dzięki udostępnieniu przez Halinę (córkę Jana Gruszki i Józefy z d. Rogala) zdjęcia prababci Łucji Gruszki, możemy ją poznać. Zakład fotograficzny „Orient”, w którym wykonano zdjęcie, został otwarty w Dąbrowie Górniczej w 1930 r. Prababcia miała wtedy 70 lat.

4
Łucja Gruszka z domu Ryńca

Według relacji jej żyjących wnuków Haliny oraz Adolfa była drobną, energiczną i stawiającą na swoim kobietą.

Po zapoznaniu się ze sfotografowanymi w krakowskim archiwum metrykami, zapaliłyśmy się do dalszych poszukiwań aby poszerzyć wiedzę o rodzinie. Znalezione metryki także w Archiwum Państwowym w Kielcach i w Parafii Św. Wojciecha w Kościelcu umożliwiły ustalić, że prababcia Łucja urodziła dziesięcioro dzieci: Katarzynę (ur. 1882 r.), Wincentego (1887), Marię (1888), Józefa (ur. 1891 r., zm. na cholerę w 1892 r.), Józefę (1893), Stanisława (ur. 1895 r., zm. po urodzeniu), Jana (1896), Stanisława (1899), Stefana (ur. 1882 r., zm. 1905 r.) i Florentynę (ur. 1905 r. zm. mając 6 lat).

Pradziadkowie wraz z gromadką dzieci żyli w Sieradzicach w Królestwie Polskim, będącym pod zaborem rosyjskim, a podczas I wojny światowej w 1915 r. znaleźli się pod okupacją austriacką, do zakończenia wojny. W tym okresie Sieradzice należały do powiatu pińczowskiego - typowo rolniczego, silnie zaniedbanego i przeludnionego.

Władysław Łuszczykowicz, który odwiedził w 1875 r. Kościelec tak opisał miejscowość i okolicę: Wieś Kościelec leży w pobliżu Krakowa pod Proszowicami, o mile na wschód od tego miasteczka, pamiętnego burzliwemi zjazdami szlachty małopolskiej. Ziemia ta proszowicka, znana ze swojej urodzajności, wyżłabia się w te głębokie parowy o gliniastych brzegach, w których wiją się wąskie drożyny wiejskie, co właściwe piętno nadają krajobrazowi. Gęsto zasiadłe wsie zamieszkuje lud, którego strój jest typowym krakowskim, a lud ten przechowuje tradycyjnie dzieje swej ziemi(...) Jest więc i tu stary kościół, na wzgórzu, wśród wsi proszowskiej, zasianej w parowie rozrzuconemi chatami o słomianych strzechach; błyszczy on ścianami swemi kamiennemi. Pokryty szczytowym dachem a otoczony kępą drzew, ma przy sobie dziwaczną dzwonnice, niedawno przy kościele postawioną; ale o ile to wszystko składa się w pewną malowniczą całość, jest tak zwyczajnem w tej okolicy, że zwiedzanie kościółka, ciekawości podróżnego nie budzi (...).

Tak postrzegał tereny, na których żyli nasi przodkowie i odwiedzający te ziemie podróżni, ja też tak zapamiętałam z dzieciństwa piękno tamtych okolic, przyrody, a i uroki życia w takim miejscu i czasem wracam do niespełnionych marzeń o „chacie za wsią”…

Uprawiano na tych terenach żyto, pszenicę, owies, jęczmień, proso, tatarkę, ziemniaki, buraki cukrowe, len i konopie. Hodowano konie, bydło, owce, świnie, kozy, drób, wokół domostw w sadach rosły jabłonie, grusze i śliwy, a w ogródkach uprawiano warzywa. Chłopi mieszkali w krytych strzechą kurnych chatach, składających się z dużej izby z małymi okienkami, w której były niezbędne sprzęty jak stół, szafa lub skrzynia na odzież, łóżka i piec chlebowy oraz z pomieszczenia z bydłem, trzodą i drobiem. W chatach było ciemno, a wieczorami palono lamki z olejem zwane kagankami. Przy nich wykonywało się wszystkie roboty domowe.

Sytuacja rodzin chłopów z okolicznych wiosek, mimo że urodzajna ziemia dawała wysokie plony, nie była najlepsza. Brak miast uniemożliwiał odpływ nadwyżki ludności ze wsi, tak więc wioski były przeludnione, gdyż w okolicy trudno było znaleźć inną pracę, aby utrzymać siebie i rodzinę. Kwitł natomiast handel wódką - było 105 szynków, dających ponad 104.000 rubli akcyzy. Istniały nieliczne szkoły, w których nauczano w języku rosyjskim. Panował powszechny analfabetyzm. Brak było także opieki lekarskiej. Sytuacja nieco się poprawiła po odzyskaniu niepodległości w 1916 r. Zmiany jednak następowały powoli. Dopiero w 1923 r., aby umożliwić rozwój gospodarczy i połączenie z większymi ośrodkami przemysłowymi rozpoczęto budowę kolejki wąskotorowej, którą ukończono w 1926 r. Łączyła ona pobliskie miejscowości z kolejami szerokotorowymi: Jędrzejów-Kielce-Warszawa oraz Kocmyrzów-Kraków. Powoli rozpoczęła się budowa dróg bitych.

Życie w Sieradzicach w czasach naszych pradziadków toczyło się zgodnie z porami roku, proste i szczęśliwe, choć czasem do chaty zaglądał głód i ziąb lub choroby. Wiosna to był najpiękniejszy czas, gdyż wszystko budziło się do życia, lato - czas żniw, wrzesień - to dobry czas na wesela, a jesień - to pora by zebrać wszystko to, co zostało posadzone, wykopać z ziemi i zabezpieczyć na zimę. Dzień codzienny to ciągłe borykanie się z upałem lub zimnem, deszczem albo śniegiem, wiatrem lub burzami, plagami i chorobami. Nie byli nieszczęśliwi i smutni mimo ciężkiej pracy w polu, w obejściu i w domu, godzili się z tym, co przynosił los. Kobiety oprócz pracy w polu znosiły trudy utrzymania domu, opieki nad dziećmi.

Dzieci Łucji i Karola dorastały, część z nich próbowało szukać poza rodzinną wsią swojego miejsca na lepsze życie. Najstarsza córka Katarzyna wyszła za mąż 25.11.1903 r. (akt nr 44 str. 199) za Piotra Burgla, zamieszkali w Sieradzicach. Z tego związku przyszło na świat siedmioro dzieci: Zofia, Franciszka, Franciszek, Stanisław, Władysława, Kazimiera i Marianna. Piotr Burgiel za chlebem popłynął do Kanady i nie wrócił. Wincenty (mój dziadek) został na ojcowiźnie, ożenił się 25.01.1917 r. z Marianną Chuchmacz. Ich dzieci to: Tadeusz, Władysław (zm. jako niemowlę), Władysława (moja mama), Adolf, Stanisław oraz Józef (zm. w dzieciństwie). Z opowieści Adolfa - syna Wincentego, dowiedziałam się, że: jego ojciec (Wincenty Gruszka) był foszmanem w dworze w Sieradzicach - powoził końmi - była to wysoka funkcja nadana mu przez dziedzica, wybierał też ludzi do pracy w polu, i tam też poznał swoją przyszłą żonę Marię. Dzięki tej pracy ojcu udało się po uwłaszczeniu kupić 8 morgów pola, na kredyt, u Żyda nazwiskiem Mordka. Wybudował w 1926 r. we wsi pierwszy murowany dom.

5

Wincenty Gruszka

Córka Maria zawarła związek małżeński w Kościelcu 7.08.1912 r. z Janem Naleźnym z Górki, należącej do Proszowic. Po ślubie wyjechali za chlebem do Dąbrowy Górniczej, gdzie znaleźli pracę, wybudowali dom z ogrodem. Nie doczekali się potomstwa. Pamiętam z dzieciństwa, że byłam u nich kilka razy z rodzicami, gdy mieszkaliśmy w Dąbrowie Górniczej.

6

Maria Gruszka (pm. Naleźny)

Józefa pierwszy raz wyszła za mąż 4.02.1914 r. za Adama Szweda, który zmarł wkrótce na tyfus, pozostawiając córkę Stanisławę. Drugi raz wyszła za brata Adama - Jana. Niedługo trwało to małżeństwo, gdyż mąż zmarł przygnieciony przez drzewo pozostawiając wdowę z trójką małych dzieci: Władysławem, Natalią i Stanisławem. Po raz trzeci 14.05.1923 r. zawarła związek małżeński z Janem Kaczmarczykiem z Marcinkowic. Z tego związku przyszło na świat czworo dzieci: Bolesław, Maria, Helena, Zofia.

7
Józefa Gruszka (pm. Szwed, Kaczmarczyk)

Syn Jan ożenił się 27.02.1919 r. z Marią Wójcik, która niedługo po ślubie zmarła na hiszpankę. Jan w tym czasie odbywał służbę wojskową. Po powrocie z wojska wyjechał do swojej siostry Marii do Dąbrowy Górniczej, gdzie poznał i poślubił w 1923 r. Józefę Rogalę. W spokojnej części Dąbrowy Górniczej, niedaleko od siostry Marii Należnej wybudowali dom, w którym żyli z dwójką swych dzieci - starszym Zbigniewem i Haliną.

8

Jan Gruszka

Syn Stanisław zawarł związek małżeński w kościele parafialnym pw. św. Wojciecha w Kościelcu z Walerią Rokitą i zamieszkał z rodziną w Sieradzicach, a z tego związku przyszło na świat troje dzieci: Bogusław (Bogdan), Regina, Józefa.

Pozostałe dzieci Karola i Łucji Gruszków zmarły w dzieciństwie.

Karol Gruszka zm. 12.09.1918 r. w Sieradzicach, a jego gospodarstwo przejął Wincenty, jako najstarszy z synów, spłacając w miarę możliwości pozostałe rodzeństwo. Niewiele wiemy o pradziadku Karolu Gruszce. Z opowiadania jego wnuków wynika, że był pracowity, dbał o ziemię i gospodarstwo, wokół domu założył sad, w którym rosły jabłonie, grusze, śliwy, orzechy włoskie.

Prababcia Łucja po śmierci męża mieszkała z rodziną Wincentego Gruszki. Pod koniec swego życia doczekała się, że z drewnianej chaty mogła przeprowadzić się do wybudowanego przez syna Wincentego dużego, przestronnego domu z cegły, krytego dachówką.

Z przekazu rodzinnego ustaliłam, że Łucja prawdopodobnie zmarła w 1935 r. (w parafii Kościelec brak metryk z tego okresu).

Pamiętajmy, że nasi przodkowie to nie tylko suche fakty: imiona i daty w aktach metrykalnych. Żyli prawdziwym życiem, borykając się z przeciwnościami losu, dużo większymi niż nasze, a mimo to wychowali swe dzieci na prawych ludzi, doczekali się wnuków i prawnuków. Zawdzięczamy im wiele. Również to, co najcenniejsze - życie. Zachowajmy pamięć o nich.

Celina Mierzwa

Kraków, w marcu 2017 roku

Free business joomla templates